wtorek, 1 października 2024

Steve Von Till: stanowimy jedność z naturą, jesteśmy jej częścią

Multiinstrumentalista, kompozytor, wokalista, muzyk, nauczyciel, szef niezależnej wytwórni, a przede wszystkim fan - Steve Von Till to człowiek wszechstronny i artysta kompletny - wrażliwy na piękno, pełen pasji i miłości, szczery i oddany sztuce, a jednocześnie twardo stąpający po ziemi.

Spotkaliśmy się wirtualnie w pewną wrześniową sobotę, gdy u nas dzień chylił się już ku końcowi, zaś Steve dopiero układał plan działań. Spojrzenie w głąb trzech części ukazującego się w księżycowe pełnie "Tryptyku" rozwinęło się we wnikliwą rozmowę o więzi człowieka z naturą i odnajdywaniu tego połączenia poprzez sztukę, historię i poezję. Rozmawialiśmy też o miłości do kultury antycznej, obsesji na punkcie megalitów, sztuce japońskiej oraz wspomnieniach z ostatniej trasy koncertowej Steve'a po Europie.


 

 

Między Uchem A Mózgiem: Witaj, to dla mnie zaszczyt móc spotkać się z Tobą. To wyjątkowy czas. Jesteśmy po wrześniowej pełni księżyca, w środę nad ranem, tuż przed 5 rano z Polski widoczne było też częściowe zaćmienie księżyca. To absolutnie niezwykłe przeżycie także dlatego, że wrześniowa pełnia utożsamiana jest ze żniwami (ang. harvest), co bardzo silnie łączy się z nazwą Twojego projektu. Dlatego na początek chciałam Cię zapytać o rolę księżyca w Twoim życiu i Twojej twórczości...

Steve Von Till:  Ojej, to wspaniałe... Księżyc to dla mnie jeden ze sposobów na pozostanie w kontakcie z naturą. Przy tym rozproszeniu, z którym zmaga się świat, mediach i wszelkich rzeczach, które skutecznie odciągają nas od świata przyrody, jest to jedna z rzeczy, na którą można liczyć. Możesz zawsze liczyć na słońce i na księżyc. One zawsze są. Nawet jeśli jesteś w mieście, one nadal są obecne i możesz bez problemu zlokalizować je na niebie. Widząc je nad horyzontem możesz się łatwo zorientować, jak jak pora dnia, która jest godzina, jaki jest miesiąc, w jakiej fazie jest księżyc. Używam tych wskazówek, myślę o nich niemal każdego ranka. Nie jestem w tym idealny, ale staram się każdego ranka myśleć w ten sposób. Gdy spaceruję z psami po okolicy, idziemy w innym kierunku w zależności od tego, w jakiej fazie jest księżyc...

częściowe zaćmienie księżyca nad Gdańskiem, 18.09.2024 o 4:44

MUAM: To bardzo interesujące... Rozumiem, co masz na myśli. Mieszkam nad morzem, dzięki czemu mogę podziwiać wschody i zachody zarówno słońca jak i księżyca oraz zmiany faz, cykli, o których wspominasz. Pytam tak o ten księżyc, bo jest obecny w Twojej sztuce właściwie na stałe - jest na większości okładek Twoich ostatnich płyt, w tym na najnowszej, która składa się z trzech części. Na okładce każdej z nich jest księżyc :) No właśnie, skąd pojawił się pomysł, by wyrazić tym razem emocje w trzech odsłonach?

SVT: Część tego procesu była przypadkowa, po prostu inspiracja mnie odnalazła. Cały proces powstawania Tryptyku nie był planowany przed powstaniem muzyki. Gdy nagrywałem ten materiał, dopiero zaczęło stawać się dla mnie jasne, jaką formę przybierze całość. Gdy kończyłem pracę, zacząłem stopniowo dostrzegać te wzory, te kombinacje trójek, nawet biorąc pod uwagę szerszą perspektywę, dekady życia układały się w serie trzech. Także w przypadku utworów, które nie pasowały do tego wzoru - tak się złożyło, że były dokładnie trzy takie... 

(Steve się serdecznie roześmiał na myśl o tym, roześmiałam się i ja, a dalej artysta kontynuował następująco...)

Gdy nadszedł czas wydania całości, stało się dla mnie jasne, że będzie to tryptyk. Chciałem rozłożyć te części w czasie, ale niestety rok kalendarzowy nie dzieli się tak ładnie na tercje, więc zrobiłem co w mojej mocy by wybrać momenty, które mają dla mnie znaczenie, ale także dopasować się tak, by wpisać się w rytm wydawniczy, co jest też istotne z biznesowego punktu widzenia. Pełnia różowego księżyca (kwietniowa), była pierwszą w kolejności, gdy byłem już gotowy do wydania albumu. Następnie chciałem rozłożyć czas do końca roku w równych odstępach i padło na lipcowy Koźli Księżyc (Buck Moon) i październikowy Księżyc Myśliwych (Hunters' Moon). 


MUAM: A jaka historia kryje się za tym, że mamy siedem rozdziałów każdej z trzech części?

SVT: To stało się naturalnie, gdy siedem pierwszych utworów było mniej lub bardziej gotowych do publikacji. Czułem, że każda z trzech części będzie zawierać utwór, w którym na basie zagrał mój przyjaciel Al Cisneros, dlatego, że były takie trzy fragmenty i chciałem je podzielić. Wiedziałem, że chcę, by każdy z nich miał też wersję dub i tak zaczęło się to naturalnie układać.

W trakcie pandemii koronawirusa odwiedził mnie Dave French (perkusista grupy Yob) i tak się złożyło, że mieszkał u mnie przez niemal rok. Dobrze nam się spacerowało po lasach i spędzało razem czas.  Wiesz, mam w ogrodzie taki gigantyczny metalowy zbiornik na wodę dla zwierząt. Zimy w Idaho są bardzo długie i bardzo śnieżne. Dlatego mam też dużą pługopiaskarkę, by się spod tego śniegu wydostać. W kwietniu, to było w 2019 albo 2020 roku, gdy śnieg stopniał zauważyłem, że zniszczyłem pługiem ten zbiornik - zrobiła się duża dziura. Gdy toczyłem ten zbiornik na podwórko, usłyszałem jego dźwięk - był piękny. Zdecydowałem wtedy, że na pewno go nie wyrzucę. Zatrzymałem go i postanowiłem wykorzystać przy tworzeniu muzyki.Wraz z Dave'm zarejestrowaliśmy z pomocą tego zbiornika trzy ścieżki perkusji. Tu mamy więc kolejną trójkę...

Trzy utwory przewodnie, trzy w wersji dub, trzy oparte na perkusjonaliach, trzy nagrane z wykorzystaniem zbiornika.. Były także trzy kompozycje, które swoje początki mają dwie dekady temu. Nagrane zostały na magnetofonie szpulowym jeszcze w czasach, zanim przeprowadziłem się do Idaho, gdy mieszkałem w Kalifornii. Tak nagle wszystko się zgodziło. Widzisz, tak długo czekały by znaleźć swoje miejsce... Nie pasowały mi do żadnej z poprzednich płyt Harvestman, po prostu miały być na tym Tryptyku, podobnie jak kolejne trzy utwory, w których recytowana jest poezja. 

 

MUAM: Dużo tych trójek, faktycznie...

SVT: Gdy zorientowałem się, że kryje się tu taki wzór, poddałem się tej regule. Stwierdziłem, że idę w to i zobaczę, co się wydarzy. Jedną trójkę dołożyłem świadomie - poprosiłem przyjaciela Johna Goffa, który gra na dudach, by nagrał trzy partie. Także wszystko ostatecznie poskładało się w te trójki i w siódemki na każdej z płyt.



MUAM: To piękna historia. Myślę, że równie interesująca kryje się za albumową okładką. Oprócz księżyca są na niej też mityczne kamienie, które mogą budzić skojarzenia ze Stonehenge. Czy to dobry kierunek skojarzeniowy?

SVT: To są wymyślone megality. Takie, które faktycznie nie istnieją... 

 

MUAM: Ok, ale były inspirowane tymi, które są częścią Stonehenge i kulturą antyczną, prawda?

SVT: Tak, zdecydowanie. Od wielu lat mam obsesję na punkcie megalitów i kultury megalitycznej. Często zastanawiam się nad ich znaczeniem i Harvestman jest jedną z takich przestrzeni, w których wyrażam te zainteresowania poprzez muzykę. Na potrzeby tego projektu nie piszę piosenek, specjalnie też nie komponuję utworów tak, by były grane przez konkretny zespół, na konkretnych instrumentach. Po prostu gram w tym pokoju (Steve łączy się z domowego studia nagraniowego), podążam za inspiracją, intuicją, za daną chwilą. W ramach Harvestman zbieram te wszystkie cząstki nagrań i składam je tak, by miały dla mnie sens tematycznie. To także wyraz mojej pasji do home-recordingu.


MUAM: ...zdecydowanie, a także pasji do historii...

SVT: Tak, starożytnego folkloru dawnej Europy, przedchrześcijańskiej, czasów megalitycznych, a także wszystkich innych zainteresowań, które nie znalazły miejsca, by w pełni je wyrazić. Staram się je poprzez Harvestman uporządkować tak, by miały sens nie tylko dla mnie, ale by odbiorcy mogli się z tym utożsamiać w jakiś sposób. 

Niektórzy próbowali przykleić mi łatkę muzyka folkowego - nie jestem nim, nie mam tych umiejętności i nie wywodzę się z tej tradycji. Jestem punk-rockowcem, którego interesuje także psychodelia. Po prostu poruszam się w muzycznych obszarach, które mnie inspirują. 

Inspiruje mnie tradycyjna muzyka folkowa, tradycyjne opowieści, legendy, poezja oraz dorobek pozostawiony nam przez naszych przodków. Wszystkie te odniesienia kotłują mi się w umyśle i w procesie kreatywnym pojawiają się takie chwile, w których czuję, że chcę o czymś opowiedzieć. Nie musi mieć to wszystko sensu dosłownie, nie musi opowiadać konkretnej historii albo wywodzić się z konkretnej tradycji - to po prostu wyraz emocji i esencji tego, co kryje się w duszy. To surowy materiał, z którego wszystko się wywodzi. Myślę, że te inspiracje są wypadkową duchowości człowieka, wyobraźni, kreatywności i wszystkiego tego, co łączy nas z naturą i tym, co wykracza poza ludzki rozum.



MUAM: Masz rację, chodzi przede wszystkim o poddanie się tej kreatywnej fali. Gdy słucham Twojej muzyki i czytam Twoje wiersze na myśl przychodzi mi też kultura Japonii. Jest w Twoich słowach pewne podobieństwo stylistyczne do japońskiego haiku...

SVT: Kocham haiku... (Steve się zamyślił)

MUAM: Tak czułam...

SVT: Bawię się formą, próbuję pisać w tym stylu, ale nie chcę być tradycjonalistą. Nie skupiam się na regułach, ale jednocześnie lubię krótkie formy, lubię zmieścić myśli w kilku linijkach, wyrazić się w ten sposób. Przychodzą mi na myśl czasy dorastania, gdy jako dzieciak wchłaniałem punk rockową kulturę. Był taki zespół Discharge. Teksty ich utworów miały trzy powtarzane w kółko zdania - brzmiało to trochę jak takie apokaliptyczne haiku. To bez wątpienia miało na mnie wpływ. 

Podoba mi się ten aspekt japońskiej kultury, bo twórcy haiku byli w stanie odciąć się od ludzkiej natury - nie potrafię tego zrobić tak całkowicie, nie jestem w stanie wyjąć emocji czy ludzkich osądów z poezji, tak, jak robili to mistrzowie haiku. Pisali w sposób czysto obserwacyjny. Myślę, że mam zbyt wiele opinii, nie umiałbym tak. Oni byli mistrzami w odseparowywaniu ludzkiego aspektu, co pozwalało im być bliżej natury. Ich dzieła były inspiracją dla rzeszy filozofów i poetów, którzy chcieli cofnąć się w czasie do realiów, w których żyli ci twórcy.

Czytałem ostatnio książkę opisującą historię haiku, rozważania na temat jego początków i inspiracji, które doprowadziły do powstania tej formy. Wywodzi się ona ze starożytnej kultury Chin, czasów buddyzmu Chan, przed epoką Zen. Wtedy narodził się ten nurt - wielu poetów i malarzy, którzy uwieczniali krajobrazy starało się pozbawić dzieła aspektu ludzkiego i po prostu być pośród natury, być częścią natury, zamiast, jak to we współczesnym świecie odwiedzać naturę, by pobyć wśród niej. Mam na myśli to, że stanowimy jedność z naturą, jesteśmy przecież jej częścią... 

 

MUAM: Oczywiście, że tak...

SVT: ...a jednak o tym zapominamy. Cieszę się, że ci starożytni filozofowie toczyli podobne rozmowy na temat potrzeby połączenia z naturą poprzez sztukę i poezję do naszej. Czuję też bardzo silną wieź z haiku oraz japońską i chińską poezją natury. 


MUAM: Tak, to rzeczywiście piękne. Zapytałam Cię o tę Japonię z jeszcze jednego powodu - w ubiegłym roku rozpocząłeś trasę w Krakowie i grałeś w małej sali, która jest częścią Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Pamiętasz ten koncert?

SVT: To był niesamowity wieczór.... (z absolutnie nieudawanym wzruszeniem)


MUAM: O tak, naprawdę. Bardzo poruszyła mnie muzyka, atmosfera, aura tego miejsca. 

SVT: A mnie poruszyła publiczność. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak entuzjastycznego odbioru. Bardzo się wtedy wzruszyłem, popłakałem się...

 

MUAM: Niezwykle miło to słyszeć. Ja również się wzruszyłam, pamiętam, jak podeszłam do Ciebie po koncercie, by dać Ci książkę do podpisu i nie mogłam z siebie wydusić nic poza dziękuję. To było dla mnie naprawdę silne, emocjonalne przeżycie.

SVT:
(uprzejmy, lekko zmieszany ze wzruszenia uśmiech) To było bardzo pokrzepiające doświadczenie. Jestem ogromnie wdzięczny, że mogę takie chwile przeżywać. Niewielu ludzi ma możliwość podróżować po świecie i śpiewać o rzeczach, które mają dla nich znaczenie i czuć, że inni mogą się z tym utożsamiać. To znaczy bardzo wiele. To niezwykle cenne. 


MUAM: A jak wybierasz miejsca, w których grasz koncerty? Kierujesz się jakimś kluczem, wybierasz te rejony, które chcesz zwiedzić?

SVT:  Mój agent, który pomaga mi ogarniać trasę, mieszka w Niemczech. Jest jednym z moich najbliższych przyjaciół. Postanowiliśmy wspólnie, że nie warto grać w zwykłych klubach, jeśli są inne możliwości. Postanowiliśmy poszukać miejsc, które są wyjątkowe, gdzie publiczność będzie mogła usiąść, gdzie poczuje się inaczej niż w rockowym klubie. Częściowo pojechałem tam, gdzie chciałem, a częściowo - wiesz, musiałem się dostosować do opcji, które były. Sporo z tych miejsc było naprawdę ciekawych i staraliśmy się je odwiedzić po drodze. 


MUAM: Z tego, co pamiętam udało się trafić do naprawdę fajnych lokalizacji...

SVT: Tak, starałem się. Wiesz, ciężko się zwiedza, gdy musisz podróżować z koncertu na koncert, ale dzięki temu, że niektóre koncerty odbyły się w zabytkowych miejscach, mogłem je również zobaczyć. Np. zamek w Czechach - byłem tam cały dzień. Niestety do Mangghi dotarliśmy już po zamknięciu wystaw, więc nie miałem możliwości zobaczyć tych eksponatów. Szkoda...

 


MUAM: Zawsze możesz wrócić do Krakowa na kolejny koncert i przy okazji je obejrzeć. Są bardzo ciekawe, szczególnie prace Hiroshige...

SVT: Jak tylko będę w pobliżu, to na pewno się wybiorę. Udało się podczas tej trasy zobaczyć groby Wikingów w Norwegii i megality w Anglii, Muzeum Narodowe w Kopenhadze, które było nieprawdopodobne. Jak tylko pojawi się szansa, by zobaczyć coś wartego uwagi, staramy się to zrobić. Żyje się tylko raz - nie chcę w trasie po prostu utknąć w miejscach, w których gramy, chcę podziwiać świat...


MUAM: Zdecydowanie Cię rozumiem - staram się postępować podobnie. Gdy podróżuję gdzieś dalej na koncert, zawsze staram się przy okazji odwiedzić jakieś ciekawe miejsca.  Wracając do płyty, bo trochę odjechaliśmy w dalszą podróż - z której współpracy na potrzeby "Triptych" jesteś najbardziej zadowolony? Sporo na tym albumie gości...

SVT:  Chyba taką najbardziej magiczną chwilą podczas pracy nad płytą była ta improwizacja na metalowym zbiorniku. Graliśmy z Dave'm Frenchem do wtóru świerszczy, w nocy, na dworze. Owady były nieprawdopodobnie głośne. Podłączyliśmy mikrofon i zdaliśmy sobie sprawę, że słychać je bardzo wyraźnie i nie da się nic z tym zrobić. Nie planowaliśmy tego, że będą częścią utworu, ale poddaliśmy się nastrojowi chwili. Przesunęliśmy zbiornik tak, by wleciały pod niego. Zdefiniowały nam tempo i sekcję smyczkową, a my się do nich dostosowaliśmy z naszą grą. (Steve demonstruje tempo rytmicznie naśladując odgłosy świerszczy). To bardzo magiczny moment, gdy natura podpowiada ci, jak postępować. 



Współpraca z Alem Cisnerosem to zawsze zaszczyt i przyjemność - jest wyjątkowym basistą. Partie przez niego zarejestrowane miały kilka lat. Dave dograł do nich partie perkusyjne, gdy mieszkał u mnie. To z kolei była taka współpraca z przyjaciółmi, ale dzieliło ją około dwóch lat, a jeśli już o spotkaniu historii i teraźniejszości mówimy, to na części trzeciej jest jedna kompozycja ("Eye The Unconquered Flame"), w której drone'y gitarowe i klawiszowe miały swój początek dwadzieścia lat temu, w górach w Santa Cruz, gdzie jammowałem z przyjaciółmi. Mój przyjaciel Dovglas Leal z DeafKids, gdy powiedziałem mu, że tworzę materiał na potrzeby Harvestman, zapytał mnie, czy nie potrzebuję od niego jakiś dźwięków. Wysłał mi partie syntezatorów i bouzouki, ale całość nie chciała mi się poskładać. Miałem jeszcze miejsce na jeden utwór, więc połączyłem obie partie. Wspomógł mnie jeszcze Ryan Van Blokland, który dograł partie klawiszy do całości. Finalnie wszystko złożyło się w całość w tym pokoju. Niesamowite jest to, że w całość połączyły się dekady pracy, stany, kontynenty - niekiedy tworząc muzykę możesz poczuć się jak podróżnik w czasie.


MUAM: Tak, zdecydowanie! Wspaniała historia. A skąd wziął się pomysł na "How To Purify Mercury"?

SVT: Chciałem zbudować pomysł ze słów, które mają w sobie wyraz "pure" (czysty). Próbowałem składać różne frazy z pomocą elektroniki. To była taka forma elektronicznej alchemii i tak zacząłem się nad tym zastanawiać głębiej i doszedłem do wniosku, że muzyka i miksowanie to przecież alchemia. W Harvestman składam przecież te surowe fragmenty i nadaję im nową formę,  pracuję nad muzyką w takim laboratorium. Proces oczyszczania rtęci był jednym z tych, który alchemicy studiowali bardzo intensywnie. Nie wiem za wiele o alchemii, ale wykorzystałem ją jako metaforę przemiany, transformacji. Zmiana w złoto, poszukiwanie kamienia filozoficznego - to wszystko jest analogią do próby znalezienia własnej tożsamości, zrozumienia, kim naprawdę się jest i jaka jest nasza rola we Wszechświecie. Ten tytuł wydał mi się odpowiedni...


MUAM: Tak, jest bardzo dobry. Jesteśmy wszyscy w pewien sposób połączeni, jesteśmy częścią Wszechświata. 

SVT: Na sto procent :).

 


MUAM: Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie nurtuje dość mocno - pewnie byłeś pytany o to już setki razy, ale zaryzykuję to pytanie - jak to, że jesteś nauczycielem wpływa na Twoją sztukę?

SVT: Myślę, że zarówno nauczanie w szkole jak i bycie muzykiem sprawiają, że czuję się młody. Dostrzegam, jak inni muzycy z czasem stają się znużeni, zmęczeni i wolą pławić się w osiągniętych przed laty sukcesach niż iść do przodu. Tkwią emocjonalnie w jednym miejscu. 

Miałem szczęście dorastać w połowie lat osiemdziesiątych i być częścią niezależnej punk rockowej społeczności - tam można było znaleźć naprawdę wiele przykładów, dla których muzyka coś znaczyła. Zawsze kierowałem się niezależnością i tym mottem "odwalcie się, działamy na własnych zasadach", wyrażaniem prawdziwego siebie. Nie chodziło o zasady, lecz o to, by być sobą i zrobić coś fajnego - być częścią kultury, do której czujesz, że przynależysz albo chcesz przynależeć, tworzyć fanzine, podcast, założyć wytwórnię niezależną, założyć zespół, robić zdjęcia, organizować koncerty, wspierać zespoły... Jesteśmy w tym wszyscy razem - ten paradygmat sprzed lat, mówiący o tym, że są artyści na scenie i fani, którzy ich podziwiają i czczą, trochę się zmienia, choć niestety niekiedy jeszcze jest aktualny, ale tak naprawdę wszyscy jesteśmy fanami, kochamy muzykę i wspólnie budujemy kulturę. 

Mając takie doświadczenia jako nauczyciel zdaję sobie sprawę, że od tych młodych ludzi mogę się nauczyć równie wiele, co ze świata muzycznego. Dostrzegam świeżą perspektywę, dzięki temu wiem jak wspaniale jest mieć to poczucie fascynacji, wdzięczności, docenienia tego, czego można doświadczać, czy wreszcie jak wspaniałe jest to, czym się zajmuję. Dostaję od dzieciaków natychmiastową informację zwrotną - oni powiedzą ci wprost od razu, że cieszą się, że jesteś i dadzą do zrozumienia, że jesteś palantem (śmiech).

Myślę, że sprawiają, że twardo stąpam po ziemi, dają mi poczucie, że spełniam swoją rolę w społeczeństwie i poniekąd mogę sprawić, że świat staje się bardziej przyjaznym miejscem np. dzięki muzyce. Wiem, że ma terapeutyczne właściwości, że wpływa na ludzi oczyszczająco, ma tę magiczną energię, która pomaga ludziom. Z drugiej strony tworzenie muzyki może spowodować, że stajesz się samolubny. Wielu artystów właśnie takimi się staje. Ja mam poczucie, że muszę jakąś rolę spełnić - być codziennie na ósmą w pracy, bo czeka na mnie dwudziestu dziewięciolatków, którzy nie są skupieni na mojej muzyce - jasne, wiedzą i rozumieją, że to, że ją tworzę, jest spoko, ale nie wiedzą nic o branży muzycznej, ale dla nich ważne jest to, że jakiemuś dorosłemu zależy na nich, że kogoś obchodzi to, że są, że ktoś się nimi zajmie.



MUAM: To prawda. Pamiętam swojego nauczyciela ze szkoły średniej. Uczył fizyki, ale był też gitarzystą w hardcore'owym zespole. To było fajne. 

SVT: Tak, moi nauczyciele też byli spoko. 

MUAM: Opowiadał nam czasem na lekcjach, jak było na trasie. Wiesz, jeździł na takie krótkie serie koncertów w weekendy...

SVT: Ale fajnie! Miałem w średniej szkole nauczyciela, który też lubił ekstremalną muzykę. Było nas w szkole czterech czy pięciu takich, których ta ekstremalna scena interesowała. Trzymaliśmy się razem. Wtedy pojawiła się pierwsza fala thrash metalu i punk rocka. Ludzie ją tworzący współpracowali, mieszali się w składach. Nasz nauczyciel angielskiego często spędzał z nami czas po lekcjach i opowiadał o swojej miłości do The Damned, o tym, że poleciał do Anglii specjalnie po to, by ich posłuchac na żywo, tworzył też swoją muzykę. Gdy założyliśmy w szkole zespół pożyczył nam sprzęt, byśmy mogli zarejestrować demo. Później pozwolił nam zaprezentować naszą muzykę w klasie. Bardzo nas wspierał. 

 

MUAM: To wspaniałe! Nie przypominam sobie byśmy u nas w szkole po prostu słuchali muzyki na lekcjach. Nasze lekcje muzyki ograniczyły się do nauki śpiewu, właściwie nie było opcji, by pograć na instrumentach, a to byłoby super...

SVT: Nigdy nie miałem lekcji muzyki...

MUAM: Naprawdę? Trudno mi w to uwierzyć...

SVT: Serio! Tak naprawdę nie wiem nic o muzyce...

MUAM: Nie, to zdecydowanie nie może być prawda. Wiesz niemal wszystko...

SVT: Uczyłem się grać ze słuchu, słuchając np. Deep Purple i próbując odtworzyć te riffy...

MUAM: Wiesz zdecydowanie bardzo dużo, bo w muzyce przecież chodzi wyłącznie o emocje...

SVT: Wiem, jak sprawić by jedna nuta miała znaczenie... Wiem, jak wykorzystać własne ograniczenia i brak wiedzy, by wyrazić siebie...



MUAM: Chciałam zapytać Cię jeszcze o plany na najbliższe miesiące. Masz może w planach powrót do Europy?

SVT: Tak, bardzo chciałbym wrócić w przyszłe wakacje. Skończyłem już komponować kolejny solowy album, który ukaże się na początku przyszłego roku. Chciałbym przyjechać do Europy na kilka tygodni, idealnie byłoby to zrobić w czasie wakacyjnej przerwy. Rozmawiamy już z agentem o planach na tę trasę i mam nadzieję, że uda się zaśpiewać i zagrać te nowe piosenki w kilku miejscach...


MUAM: Z tego, co mówisz wynika, że na nowej płycie znajdą się piosenki, nie utwory instrumentalne. Fajnie :)

SVT: Tak, to porządna solowa płyta z prawdziwymi piosenkami (śmiech)

MUAM: No tak, Twoje nowe dzieło jest nieco inne, to w pewnym sensie improwizacja...

SVT: Zdecydowanie - improwizacja i zapis procesu nagraniowego, taka manipulacja dźwiękiem w studiu. Kilka osób wykazało już zainteresowanie tym, bym je wykonał na żywo na kilku wydarzeniach specjalnych. Nie mam pojęcia jak to zrobić, ale już się zgodziłem. Będę musiał coś wymyślić. Będzie trzeba okiełznać elektronikę na żywo lub przygotować kilka ścieżek, które będę na żywo miksował i grał na gitarze drugą ręką... Nie wiem jeszcze jak to będzie wyglądało, ale zaczynam nad tym poważnie myśleć. Kto wie, może będzie kilka opcji występów podwójnych, na których wykonam materiał solowy jako Steve Von Till oraz muzykę Harvestman. Taki jest plan...

 

MUAM: To bardzo interesująca perspektywa. Myślałeś o wizualizacjach do tej części Harvestman? 

SVT: O czymś, na co publiczność patrzyłaby podczas występu?

MUAM: Pomyślałam o tym, bo dobrze dobrane wizualizacje fajnie pasują do elektroniki...

SVT: Tak, to mogłoby zadziałać, choć w czasach, gdy używamy nagminnie TEGO (Steve wskazuje świecący ekran telefonu komórkowego) i nieustannie patrzymy w ekrany każdego dnia, nie jestem pewien, czy świat potrzebuje jeszcze jakichkolwiek bodźców wizualnych...


MUAM: Masz całkowitą rację. Osobiście staram się bardzo ograniczać korzystanie z telefonu. Na czas naszego spotkania wyniosłam go w drugi kąt pokoju. Szczerze mówiąc nie znoszę telefonu...

SVT: On bardzo obciąża wzrok, a gdy słucha się muzyki, można po prostu zamknąć oczy i dać się ponieść muzyce. Pracuję jednak z przyjacielem, który jest świetnym tatuażystą i malarzem. Od wielu lat powtarzam, że chciałbym nagrać ścieżkę dźwiękową, która dopełniłaby jego obrazy. Szukamy miejsca, w którym mógłby wystawić swoje prace, a moja muzyka rozbrzmiewałaby w tym środowisku. To ukazałoby się także pod szyldem Harvestman. Rozważamy różne opcje. Kto wie, może Thomas stworzy jakieś wizualizacje. One byłyby wtedy bardziej organiczne niż taka prezentacja video. To byłoby takie video stworzone analogowo. 

MUAM: Brzmi świetnie. Miałam na myśli mówiąc o wizualizacjach właśnie taki koncept, w którym wszystko się łączy.

SVT: Czas pokaże, zobaczymy, co z tego wyjdzie. 
 

MUAM: Dziękuję Ci pięknie za wspólny czas, to był zaszczyt. Dobrego dnia, odpoczynku po pracy i dużo twórczej weny. Oby udało się coś fajnego skomponować! Do zobaczenia na trasie!

SVT: Taki jest plan :) Dobrego wieczoru i dzięki również za wspólny czas. Bardzo to doceniam. Do zobaczenia!



Trzy części "Triptych" Harvestman ukazały się kolejno 23.04, 21.07 i 17.10 nakładem Neurot Recordings.

cz.1: https://harvestman.bandcamp.com/album/triptych-part-one

cz.2: https://harvestman.bandcamp.com/album/triptych-part-two

cz.3: https://harvestman.bandcamp.com/album/triptcyh-part-three

 

Zdjęcia koncertowe, które są częścią artykułu zostały uchwycone podczas koncertu Steve'a w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, 27.07.2023 roku. Zdjęcie zaćmienia księżyca zostało natomiast uchwycone 18.09.2024 roku o 4:44, z okna na jednym z gdańskich osiedli.


ENGLISH VERSION

Multiinstrumentalist, composer, vocalist, musician, teacher, independent music label owner, but first and foremost a fan - Steve Von Till is an extremely talented, complete artist - sensitive to beauty, full of passion and love, honest and true to himself and the art he creates, but simultaneously so modest and conscious person.

Our virtual meeting was set for a September Saturday, at the end of the day in Poland and the beginning in Idaho. A deep look into the three parts of Harvestman's "Triptych" record has developed into a profound conversation about human relation to the nature and searching for this connection through art, history and poetry. We've had a chat about the love and passion for ancient culture, megaliths' obsession, japanese art and memories from Steve's last European tour.


 

Między Uchem A Mózgiem: It's really an honour to meet you in such a special time. We’re after another full moon, a Harvest full moon, which has naturally connected in my mind to your art. It was a special full moon due to the fact that it connected also with a partial lunar eclipse which was visible in Poland on Wednesday morning. This incredible experience inspired me to ask you this question - what's the role of the moon in your life and your art?

Steve Von Till: Oh wow, yeah, that's great... It’s a way I stay connected. With all the distraction in the world, all the media and the things that pull us away from the natural world, you can count on certain things like the sun and the moon. Even if you’re in the city they’re still there and you can tell by watching where's the sun in the sky, what time of a day it is and what time a month it is and what phase the moon is in. For me it’s a kind of compass, I use it, I think about it every morning, usually, I mean I’m not perfect about it, but I try to think about it every morning. As me and the dogs walk the property depending on what phase the moon is in, we walk in a different direction… That’s the way of staying connected…

partial lunar eclipse in Gdańsk, Poland, 18.09.2024, 4:44


MUAM: That’s interesting, really… I feel what you mean. I live by the sea, so I can watch the rise of the moon and the rise of the sun, the change of a cycle almost every day. The moon is strongly connected with your art. It can be seen on almost every latest release you’ve had. You’ve used the motif also on every part of your new record. There are three parts, on every of them there is a moon. Let's dig into this a bit - what's inspired you to release this record in three chapters?

SVT: Part of that was accidental, it just found me. The whole process of this Triptych was not conceived before music started being made. The process revealed me what form the album was going to take. When things became completed, I started to see the pattern - these patterns of three. Even spending decades everything was turning into these series of three, also in case of the songs that didn’t fit the pattern in a three, they were exactly three songs that didn’t fit it (Steve laughs)

When the time for releasing them came, it became clear that it will be a Triptych.  I wanted to stagger them over the course of one year. Because the year does not divide nicely in the thirds, I tried my best to pick ones that meant something to me, simultaneousely taking into consideration the timing that would work in the business of releasing records. The Pink Moon was chosen by default - that was just the closest moon to when I would be ready to start. Then I tried to evenly space the rest of the time in the year and that’s how I ended up with the Buck Moon and the Hunters Moon.


MUAM: And what about the seven chapters of each part?

SVT: That was where the first seven parts were done more or less. I knew that each Triptych part would have a song that my friend Al Cisneros will play base on.  I wanted to spread three of those out, I knew that I would dub each one of those songs and then the pieces just started to kind of take themselves.

My friend Dave French (Yob's drummer) came to visit during covid and ended up living here for almost a year. I had a giant stocktake for water (a big metal water tank for animals) and here in Idaho we have long winters with a lot of snow, so I have a big truck with a big metal snow plough too, to get out of it. One April, when the snow melted, around 2019-2020,  I saw that I had destroyed the tank with the snow plough – I tore a hole in it, so I was rolling it down to my truck, to take it to the savage yard. As I was rowing it I heard it - it has such a beautiful sound so decided not to throw this away, but keep it to make some music with it. We were just having a blast living out here in the woods and we were here together working to create three percussion based pieces around that sound, so there was another three. 

Three songs, three dubs, three percussion based pieces, three songs on the stock tank… There were three songs that were begun twenty years ago on a reel tape machine  before I had moved from California to Idaho. All of a sudden they felt related – they were waiting that long to find their place. They didn’t find their place in many previous Harvestman records, they were I think waiting to appear across this triptych. 

MUAM: ..there are a lot of those threes...

SVT: Yeah. There were three pieces that ended up having a recordings of poems. Once I saw that pattern I thought that okey, everyrhing is three. I’m going in. The only time I intentionally said okay, we're gonna do three pieces was when I asked John Goff, the bagpipe player to record something with me. So it was really this kind of the way the process told me what to do - I kind of surrendered to what was happening and let it happen. 


MUAM: Yeah, that’s a long, beautiful story… I feel an equally interesting one is behind the cover art, because apart from the moon there are also the Stones, that can be associated with Stonehenge in the UK… Is this the right way for the interpretation?

SVT: well, they’re made up megaliths. The megaliths that don’t actually exist…


MUAM: But they might be associated with or inspired by Stonehenge and the ancient culture, aren't they?

SVT: Yeah, I’ve had a life long obsession with megaliths and megalithic culture, wondering about their meaning and Harvestman is kind of creative space where I can concentrate on my interests. I don’t write specifically for a band, I’m not writing songs, I’m just playing in this room and I follow the moment, I see what happens, I go down the rabbit hole…
Harvestman is where I can collect all those random pieces and put them together in a way they make sense and part of the way it makes sense for me thematically is by relating my obsessions with home recording and the other things...


MUAM: …a great space for the interest you have on history too…

 
SVT: Yeah, right - the ancient folklore of old Europe, pre-christian Europe, megalithic times. It’s collecting all my remaining interests that haven’t found a clear expression and I put them together in a way that makes sense to me and I think other people feel the resonance too.

Some people try to associate it with a folk music and I’m not a folk musician – I don’t have those skills, I don’t have that tradition – I’m a punk rocker, psychodelic punk rocker. I just do what inspires me. 


I’m inspired by the traditional folk music, traditional folk tales and stories and poems, things left behind by the ancestors and the old ones. It all swimms together in the brain and there’s something that happens in the creative process when you are surrendering to it. It doesn’t have to make literal sense or  tell a specific story, be of a specific tradition, just has to boil down to the emotional and spiritual essence. Just the raw material, that’s were all the things come from. 


I think all those interests come from the interaction of the human spirit human imagination, our creativity and our connection to the natural world and the things outside of being human.


MUAM: So true. Listening to your music and reading your poems makes me also think about the japanese culture, because it has some similarity in style to japanese haiku....

 
SVT: I love haiku… 


MUAM: That’s what I felt…

SVT: I’ve been playing in writing in the form. I don’t want to be a traditionalist, I don’t care about rules, but I like the short form, I like being able to lock in a few lines to express myself. I get a think of growing back again, as a young kid getting in a punk rock, there’s a band Discharge – they had songs that had three sentences repeated over and over again  - it was the entire lyrics of the song, like apocalyptic haiku 😊 I feel all those things had an impact on me. 

I like that aspect of Japanese culture - they were removing the human element from the art – I can’t do that totally, I can’t take the emotion out of poetry or human judgement out the way haiku masters could. They truly make it strictly observational. I guess I have too many opinions to be able to do that, but I love that they take the human out and that gets them closer to nature - me also, as a reader. 

Probably those haiku masters were part of the movement of philisophers and poets who were getting back to the time of their civilisation, moving back to nature. I've recently read a book inspired by following along haiku and the things that inspired the creators. That aspect of japanese culture had ome from ancient Chinese culture, the pre-zen buddhism, the Chan culture in China. There was a whole movement of poets and landscape painters who again were removing the human element and just being of nature, in nature instead of like in a modern world we go visit nature. I mean we are nature...

 

MUAM:  …of course we are a part of it …


SVT: …but we’ve forgotten. I like that those ancient philosophers were having the same conversations that we have about the need to reconnect through poetry and art, to be a part of nature. I also have a strong affinity to haiku and japanese and chinese nature poetry. 



MUAM: There's one more reason I'm asking about Japan - there’s a japanese museum in Krakow, Poland you’ve played last year. You’ve started a tour in Manggha…

SVT: What a great evening… 

 

MUAM: It was, really. I was deeply moved by the music, the atmosphere, by everything…

SVT: I was moved by the people… I’ve never received such an enthusiastic reception… That brought me to tears, basically…

MUAM: That’s so nice to hear. I was crying too. I remember I came after the show to give you a book with your poetry to sign and I could not say a word, just a little thank you… It was so special, so deep emotionally for me.

SVT: (smiles kindly) It was a humbling experience… I’m so grateful that I have the opportunity to be able to experience such things. Not a lot of people get to do travel the world like that, to travel the world and sing things that mean something not only to me, but also to people who relate to it… It means everything, it means a lot (Steve's sighs and thinks deeply) 

 
MUAM: When you choose the location to play – do you have any key where you want to go, visit some places? 

SVT: My booking agent lives in Germany and is one of my best friends in a world. We just said, hey I don’t want to play normal clubs if I can’t help it. Let’s find the special venues, things that are special, things where people can sit down and is not a rock and roll room, that feels different, so part of it is just go where you wanted. In fact I can’t choose everything – we put the idea out there, when people come up with interesting ideas, that make sense the way we were travelling and the direction we’re travelling. I go where the interest is I suppose.



MUAM: In fact you’ve visited some interesting locations as I remember, so it worked well…
 

SVT: Yeah I tried to…it’s hard when you’re travelling, you need to get to the next venue… But because of some what these venues were, like a castle in Czech Republic, you don’t have to go visit the place specially, you’re just there all day. Unfortuantely we came to Manggha when the exhibition was already closed, so we didn’t actually see the exhibits, which was a shame…


MUAM: Yeah, that’s sad. I actually came to see some before your concert, they’re really interesting, especially Hiroshige works. But you can always try to come back here...

SVT: Anytime, I’ll be around there, I’ll check them for sure. However we/ve visited some viking graves in Norway, the stone sides in England. Whenever we have a chance we try to  do something that was worth while, got to the National Museum in Copenhagen, Denmark, which is incredible. You only live once, so I don’t wanna just go and be stuck in venues, I want to see the world, you know…



MUAM: I understand because I do it kind of the similar way. When I travel to see a concert and take photos somewhere out of my place, I try to visit something interesting in the near location too. I know what you mean…
Coming back to a new album - which collaboration are you the most proud of according to this record? There are a lot of guests…

SVT: In some ways the most magical one was when Dave French and I played this big metal tank to the crickets outside at night. The sound of the insects were making was so loud. We put the microphone on the drum and we were like  „ou” – we were not planning them to be a part of the song, but they were so loud, that we couldn’t get them out of the microphone, so we rolled the tank up and just let it come in and we let them set the tempo. 

So we were really listening to their tempo (Steve demonstrates the tempo in a beautiful way) and we looked at each other and played to what the natural world was providing us with - the tempo and the string section. So that was the most magical moment I think. 

Having Al’s Cisneros base on there is always an honour and pleasure, he’s a really unique base player as well as having Dave French playing drumkit on one of those songs… Al.’s baselines were a couple years old and Dave put out the drumkit to it while he was there - iit was kind of  like collaboration with two friends but two years apart. 

One track on Triptych part 3,"Eye The Unconquered Flame", part of it is a guitar drone and keyboard drone done from a jam in the Santa Cruz mountains with some friends in a cabin 20 years ago,  My friend Douglas Leal from DeafKids in Brazil, when I told him I was doing this Harvestman stuff and asked me if I want him to do something. He sent me some tracks of synthesizers and bouzouki and neither piece felt done. Both of them were missing things. There was only room to use one track and I ended up combining them and that was what ended up working. 

My dear friend Ryan Van Blokland was putting down the keyboards, 20 years ago in the mountains, then Douglas out there in Brazil tracking his stuff, me in this room bringing it all together - it's all a bridge among decades, states, countries and continents. Sometimes music can make you feel like a time traveller.

 

MUAM: So true. There's one more intriguing piece on that album - what was the idea for a title „How to purify Mercury”?


SVT: The original working title came from a series of pieces that had the word „pure” in it. I was easing a lot phrases, it’s a musical technique of putting things in a phrase. I felt like sort of electronic alchemy going on and I just started thinking about it - music and mixing – this is alchemy. Harvestman is taking these raw elements and combining them in a new way is to see what happens in the laboratory. How to purify Mercury is one of the alchemical processes they studied… I don’t know a lot about alchemy, it’s a metaphor of transformation, all about turning a lot into gold, perhaps more about finding a philosopher’s stone, about finding your true authentic self. It just seemed like a worthwhile title. 


MUAM: That’s a good one, yeah. We are all connected, to each other and to the universe. 

SVT: 100%, yeah. 


MUAM: I was wondering also, probably a lot of people have asked you this question, how does your work as a teacher impact your art.?

SVT: I think both teaching and being a musician keep me young, I see other musicians become jaded, and they either look back on their past glories or ride on a certain level of a success. They stay in one place kind of emotionally or artistically and I luckily found growing up in the mid 80s and a DYI punk rock scene, where there were enough examples of people, who cared for independence.

I’ve always thought about independence like fuck you we do what we want, we’re expressing ourselves in a true manner, there’s no rules, just be true to yourself and do something, be a part of making the culture you want to be a part of like start a fanzine, have a podcast, start a record label, start a band, take photos, put on concerts, support bands. We’re all in it together, not like in the old days of the performers on the stage and the fans – that was the old paradigm (which is still the new paradigm unfortunately) but most of us are fans, we love music, we are creating culture together. 

So having that background and teaching as well as realising that I have this much to learn from these young people as I do from the music world and I see the fresh perspectives and I see what it’s like to still have a sense of wonder and gratitude, gratefulness, and how cool it is that I get to do the things I do. I have an instant feedback from children, they tell you right away that they appreciate your presence or if you’re being a jerk. (laugh) I think they just keep me grounded, they make me feel like I’m doing my part in society to make a world a better place. I know that music is very healing for people, has cathartic power. Music does have a magical energy to help people, but being an artist and making it can make a person feel very self involved and very selfish.

I think a lot of musicians and artists believe that their ego is responsible for the power of their music and they do become selfish people. I get up and go to work from my place every morning at 8 o clock. Twenty 9-year-olds who  do not care about my music just wanna know that some adult cares for them  and they’re wanted. They think it’s cool I go make music, but they don’t know anything about our musical scene or anything. 


MUAM: That’s right. I remember my high school teacher, he taught us physics, he was a guitarist in a hardcore band. That was cool.

SVT: I remember my teachers that were cool too.

MUAM: He told us some time he came from concerts after short weekend tours, how was there.

SVT: Very cool, yeah. I had a teacher in high school – there were only 4 or 5 of us that were interested in extreme music – it was just the first wave of thrash metal and punk rock music merging together in the mid 80s. A few freaks in the school, we all hung out together all the time and he would hang out with us after school and tell us how much he loved The Damned, he travelled to England to visit them. He was our English teacher. When a couple of us had started a band he lent us (he also made music) a recording machine to make our first demo tape. Then he let us play it in class. He was really supportive.

MUAM: Listening and playing music in class - that's great. There was no chance for this kind of activity in my school.  I can remember that only on our music lessons we were only singing, but it would be nice to play some instruments during the classes too…

SVT: I never took a music class… 

 

MUAM: Oh really? Wow… I can’t believe it…

SVT: No, I don’t know anything about music…

 

MUAM: This time I don’t believe you. You know everything about it…

SVT: You know, I just put on records and learned how to play listening to Deep Purple… 

 

MUAM: But music is all about emotions, so you know everything…

SVT: I know how to make one note count… I know how to use my limitations and my lack of knowledge to express myself…

 


MUAM: Allright. I have one more question about the plans for the next months. Are you planning to come back to Europe?

SVT; I would like to come back the next summer, I have finished a new solo record that will see a release early next year and I hope very much to come back to Europe for at least a couple of weeks if I can make it work during my summer break it would be ideal. I'm talking with my agent about it now and hopefully he’ll find some people that are interested enough to bring a few of us over there and sing the new songs.


MUAM: So, there will be songs, it won’t be an instrumental record… Okay…

 
SVT: It’s a proper solo record, yeah with proper songs, yeah. 


MUAM: That’s what I thought… This big one is quite different. It’s an improvisation as you said. 

SVT: for sure – it’s an improvisation and it’s a recording process… it’s a manipulation in the studio. A couple of people have shown interest in me performing it at a couple special events next year.  I don’t know how I would do that, but I said yes. So I’ll have to figure that out.  It means I would have to control some electronics or have some tracks that are mixed live and play guitar with the other hand.  I’m starting to think about it and figure out how I can do it. So maybe there will be some opportunities where I would do both Steve Von Till proper set and a Harvestman set as well, that’s the plan anyway…


MUAM: Sounds really interesting to me. What about adding some wisuals to the concept of Harvestman live? 

SVT: As something to look at? 


MUAM: Yes, the visuals look good with electronics….

SVT: Yeah, maybe, it can work, but in times of constant use of THAT (showing a mobile phone) we’re all staring at the screens all day every day that I don’t know if the wolrd needs any more screens…


MUAM: You’re absolutely right, I personally try not to look on the screen that often. I left my moblle somewhere out there (pointing out  a far angle of the room). I actually hate using it…

SVT: It’s always digesting with our eyes and while listening to music we can close our eyes and get lost in the sound… but I am working with a friend, and hopefully that will happen. He’s a great tattoo artist and painter, I’ve told him for years, that I wanted to soundtrack his painitngs…. So we’re talking about trying to find the place where he can exhibit his paintings and I would compose music that would be in the environment. That would also be the thing under the name Harvestman. We’re already training some ideas, so maybe he will bring a visual element that will be more organic than just a video presentation… A kind of a video of analogue processes…


MUAM: I had in mind such kind of a concept where everything matches the whole story.
SVT: We'll see, time will tell. 


MUAM: Thank you so much for your time, it was an honour. I wish you a great day. Have some rest after work, maybe work on some music too if you feel that’s a right moment… And see you on tour! 

SVT: yeah, that’s the plan! Have a great rest of your evening and thank you for your time and thoughtful questions, I appreciate it. Bye!





Three parts of "Triptych" by Harvestman were released on 23rd April, 21st July and 17th October by Neurot Recordings.

1: https://harvestman.bandcamp.com/album/triptych-part-one

2: https://harvestman.bandcamp.com/album/triptych-part-two

3: https://harvestman.bandcamp.com/album/triptcyh-part-three